Artyści murów
Wbrew pozorom to nie współczesność jest wynalazcą graffiti. Jego początki sięgają czasów starożytnych, kiedy to było używane jako anonse wyborcze lub prezentowało karykatury znanych polityków. Ślady takiego zastosowania graffiti odnaleziono m.in. w Rzymie i w Pompejach. Napisy i rysunki pozostawione na ścianie przez starożytną rękę okazują się być bezcennym źródłem informacji dla archeologów i lingwistów. Na ich podstawie fachowcy są w stanie ustalić stopień alfabetyzacji ludności lub śledzić zmiany, które miały miejsce w łacinie klasycznej.
Początki współczesnego nam graffiti sięgają przełomu lat 60. i 70. XX wieku, kiedy to popularne stały się tzw. tagi – wykonane flamastrem lub farbą stylizowane zapisy imion/pseudonimów młodych ludzi, którzy w ten sposób znakowali teren. Nieco wcześniej, bo już na początku lat 50., graffiti posługiwali się członkowie awangardowego ugrupowania Lettrist International (m.in. Isidore Isou, a następnie sytuacjoniści (Guy Debord, Raoul Vaneigem, Ivan Chtcheglov). Ich wkład w upowszechnianie graffiti miał znaczący wpływ na paryski Maj ’68 (m.in. słynne hasła: „Nigdy nie pracuj!”, „Władza w ręce wyobraźni”, „Plaża na ulicach”). Upowszechnienie farb w sprayu sprawiło, że napisy stały się większe, bardziej kolorowe i łatwiejsze do zauważenia. To właśnie tego typu formy stanowią graffiti w ścisłym znaczeniu.
Graffiti ma swoją legendę: Jeana-Michel Basquiata. Wpływowy i wyjątkowy artysta zmarły w 1988 w wieku 27 lat tworzył proste dzieła sztuki, które zdradzały jednak jego olbrzymi talent. Basquiat urodził się w Brooklynie, jego matka była Portorykanką, a ojciec — Haitańczykiem. Zanim zmarł z powodu przedawkowania heroiny, za sprawą swoich eklektycznych przedstawień pełnych historii i kultury afroamerykańskiej i latynoskiej stał się sławny.
Był jedną z nielicznych osób, które Andy Warhol naprawdę darzył przyjaźnią i otaczał szczerą opieką. Wzajemnie się inspirowali, razem malowali. Ich wspólny obraz „6.99” jest na wystawie w Bazylei. Mieli też wspólne wystawy Współpracowali przy 100 dziełach. Jean-Michel Basquiat odcisnął swoje piętno na świecie sztuki elitarnej. Zostawił po sobie ponad tysiąc obrazów i wielokrotnie więcej rysunków. W Bazylei w galerii Fondation Beyeler zorganizowano największa wystawę prac czarnoskórego artysty. Można było tam zobaczyć ponad sto prac z różnych etapów jego trwającej ledwie dziewięć lat twórczości. Między innymi obraz „Boxer” z 1982 roku, który perkusista zespołu Metallica Lars Ulrich sprzedał na aukcji w nowojorskim Christie’s za 13,5 miliona dolarów.
W 1981 roku na wielkim przeglądzie sztuki młodych „New York. New Wave” w centrum sztuki współczesnej P.S.1 dostrzegła go Annina Nosei, właścicielka znanej nowojorskiej galerii. Pokazał jej całą ścianę malutkich prac – rysunków i kolaży. Zorganizowała mu wystawę. Potem współpracował z kilkoma kolekcjonerami, nie musiał się martwić o chętnych na obrazy. Miał wystawy w najważniejszych galeriach w Stanach Zjednoczonych. Do Gagosian Gallery w Los Angeles przyszły na otwarcie tłumy. Był wschodzącą gwiazdą i wiedział o tym. Kolejne wystawy podbijały Europę: Rotterdam, Zurych, Rzym, Tokio.. Brał udział w najważniejszych wydarzeniach międzynarodowych. Był najmłodszym artystą na Documenta 7 w Kassel (1982) i na Whitney Biennale (1983). Jego obrazy sięgały cen minimum kilku – ale zazwyczaj były to dziesiątki – tysięcy dolarów. Projektował okładki płyt.
Inny amerykański uznany malarz zaliczany do współczesnego nurtu transawangardy Keith Haring wywodził się także z ulicznych malarzy graffiti. W latach 1976–1978 studiował grafikę na uczelni artystycznej The Ivy School of Professional Art w Pittsburghu. W wieku 20 lat przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie zainspirowany sztuką graffiti rozpoczął studia w School of Visual Arts. Jego pierwsze prace zauważone przez szerszą publiczność to rysunki kredą w nowojorskim metrze, uwiecznione przez fotografa Tseng Kwong Chi. W 1980 artysta zorganizował wystawę w Klubie 57, wtedy też uczestniczył w „Times Square Exhibitons. W kolejnym roku brał udział w Whitney Biennial, jak również w São Paulo Biennale. W tym czasie poznał Andy’ego Warhola, który był tematem kilku jego prac np. Andy Mouse.
Rozwój graffiti w Polsce to okres późniejszy – początek lat 80., a dokładniej czas stanu wojennego, kiedy to pojawiały się na ulicach wielu miast prace wykonywane za pomocą szablonów lub po prostu pędzla. Ta forma aktywności twórczej i politycznej przybrała na sile pod koniec lat 80. także za sprawą Pomarańczowej Alternatywy i wielu innych mniejszych grup lokalnych. Tak zwana nowa fala graffiti nastąpiła w latach 1992-1994, gdy grupa osób stosujących wcześniej technikę szablonową zaczęło malować ręcznie już tylko za pomocą farb w sprayu. Pozwoliło na to pojawienie się w sprzedaży pierwszych farb w aerozolu.
Graffiti miało i niekiedy ma dzisiaj także i znaczenie polityczne. Kiedyś było powiązane z walką z komuną teraz spotyka się działalność grafficiarzy wynikającą z ich sympatii antyglobalistycznych. Rzadziej ma to miejsce w polskim graffiti, które unika kontekstów politycznych. 24 kwietnia zeszłego roku w Krakowie, w ogródku Jordanowskim przy ul. M. Jaremy, odbyła się akcja informacyjna na temat zagrożeń GMO, prowadzona przez przedstawicieli Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi i Koalicji Polska Wolna od GMO. Do akcji przyłączyli się artyści graffiti Artur Wabik, Impas, Dariusz Paczkowski, Lorentz Rose, NeSpoon, których pracę można zobaczyć na murach w ogródku Jordanowskim na Azorach. Poza malowaniem ścian przedstawiciele organizacji udzielali informacji na temat genetycznie modyfikowanych organizmów, rozdawali informatory, symbolicznie zasadzono tradycyjne nasiona.
Graffiti jest przedmiotem sporów pomiędzy tymi, którzy twierdzą, że jest to ekspresja swobodnej młodości i tymi, którzy określają zjawisko, jako niepokojącą plagę, która spadła na nasze miasta.
Argumentów z jednej jak i drugiej strony jest wiele. Ci pierwsi mówią, że jest to młoda sztuka, która, tak jak na przykład odrzucany przez społeczeństwo dadaizm, kiedyś stanie się uznaną działalnością, że jest to konieczna forma uzewnętrzniania emocji młodego pokolenia, że jest odmianą działalności artystycznej, która, tak samo jak teatr chce wyjść na ulice, że lepiej jest, jeśli w taki sposób wyraża się frustracja i agresja niż miałoby to się dziać w innej formie, że ważny jest przekaz etc. Inni głoszą koncepcję, iż nie można zmuszać ludzi do partycypowania w oglądaniu graffiti (jeśli ludzie chcą brać udział w oglądaniu dzieł sztuki, to chodzą na wystawy i do muzeów), że eksponuje się pornografię i wulgaryzmy, że niszczy się mienie prywatne i społeczne, a więc są to dowody na to, że graffiti jest wandalizmem a nie sztuką.
Graffiti stanie się pełnoprawną gałęzią sztuki, jak powiedział profesor Akademii Sztuk Plastycznych w Łodzi Jerzy Stanecki, pod warunkiem, że będzie wykonywane poprawnie technicznie i właściwie zakomponowane.
Graffiti aspirująca do bycia sztuką nie jest oczywiście bazgrołami na murach informujących przechodniów o tym, jakie zdanie miał autor o klubie sportowym Wisła czy Cracovia. O sztuce można mówić, a z brudzeniem ścian trzeba walczyć. Dla uświadomienia skali problemu i ich rozstrzygnięciach mówią przepisy w Singapurze, gdzie autorów graffiti karze się chłostą a w Australii za samo posiadanie przy sobie farb w sprayu można dostać karę trzech lat więzienia.
Łódź oddała w 2001 roku grafficiarzom ścianę przy ulicy Piotrkowskiej o powierzchni ponad 900 metrów kw. Wykorzystano na jej pomalowanie ponad 1000 puszek farby. Dzieło zostało wpisane do Księgi Rekordów Guinnesa.
Profesjonalne murale reprezentują wykonane na zamówienie na Murze Sztuki w Muzeum Powstania Warszawskiego projekty m.in. Wilhelma Sasnala i nieistniejącej już grupy Twożywo.
Wrocław popularyzuje ideę malowania obrazów na ścianach w ogólnopolskim konkursie „Muralia” wspieranym przez urząd miasta (najczęściej startują w nim studenci ASP).
Najbardziej znany europejski festiwal to Meeting of Styles ma od 2002 r polską edycję. Początkowo festiwal organizowała Łódź, potem Bełchatów, Wrocław. Od 2011, za sprawą Europejskiej Fundacji Kultury Miejskiej Meeting of Styles ma miejsce w Lublinie. Impreza została połączona z odbywającym się regularnie, od 2008 roku Lubelskim Festiwalem Graffiti. W 2012 roku do Lublina zjechali tacy twórcy jak Cakes (Point), Kaos, Nug, Fits, Hell, Dekis, Aie, Arp, Boston, Crax, Drombo, Exer, Fresh, Kersoe, Mat, Naris, Piks, Poket, Reno, Riam, Rune, Rysa, Shek, Shot, Skat, Skem, Stier, Time, Waf. Festiwalowi, oprócz tradycyjnych już warsztatów i pokazu filmów, towarzyszyła wystawa „They Call Us Vandals”, prezentująca najbardziej utytułowaną, szwedzką scenę graffiti.
Autorzy graffiti twierdzą, że problem nieestetycznych bazgrołów mogą zminimalizować przeznaczone mury na „malowanie na legalnej miejscówce”. Czy tak się stanie? Trudno powiedzieć, nawet jeśliby władze miasta wyznaczyły te miejsca. Zbigniew Bartkowiak, który jest autorem książki „Graffiti – sztuka czy wandalizm” napisał, że obrazowy komunikat uliczny malowany na ścianach domów sprayem, pędzlem lub sprayem przez szablon w uszlachetnionej wersji stanowi jeden z kierunków współczesnej plastyki. Jest to specyficzny rodzaj subkultury młodzieżowej, intensywnie się rozwijający w USA od końca lat 70-tych, a w Polsce od okresu stanu wojennego. Autentyczni graficiarze nie są wykonawcami bazgrołów na ścianach obiektów mieszkalnych i użyteczności. Kiedy to zrozumiemy potrafimy odróżnić graffiti od niszczenia ścian, tak jak można odróżnić sztukę od wandalizmu.