Bon obudzi konkurencję

W historii każdego narodu istnieje taki moment, w którym rodzi się konieczność podjęcia publicznej dyskusji na temat edukacji, jej poziomu i przyszłości.

Być może i teraz w Polsce powinien powstać raport o edukacji, w którym zdiagnozuje się przyczyny wielu wydarzeń, które ostatnio z dużą częstotliwością są relacjonowane przez media. Najwyższa pora na to, aby precyzyjnie określić standardy usług edukacyjnych. Czas na postawienie pytań: Jaka powinna być polska szkoła? Jak dbać o jej poziom merytoryczny? W jaki sposób reagować na potrzeby rynku pracy? Jak wspierać uczniów i ich rodziny? W jaki sposób państwo powinno nadzorować edukację? Jak powinno się finansować edukację? Co zrobić, aby szkoła polska była bezpieczna i otwarta na świat? Jaki powinien być polski nauczyciel? Z tymi pytaniami wiąże się także problem związany z funkcją i sytuacją finansów publicznych. Trzeba przyjrzeć się zarządzaniu i organizacji systemu edukacji.

Lata 80 XX wieku były na świecie początkiem dokonywanych powszechnie wyborów edukacyjnych. Wtedy upowszechniły się różne metody kształcenia.

W Polsce dopiero lata 90 przyniosły wzmożoną krytykę rejonizacji kształcenia. Zaczęto podważać monopolistyczną i paternalistyczną rolę państwa w zarządzaniu oświatą.

Najwyższy czas, aby zrobić kolejny krok, podtrzymujący konkurencyjność usług edukacyjnych. Rozwiązaniem może stać się etap wprowadzenia bonów edukacyjnych, który musi zostać poprzedzony opracowaniem nowych zasad budowania budżetu oświaty i nowych, zobiektywizowanych kryteriów podziału środków budżetowych miedzy poszczególne szkoły. W warunkach polskich problematyka ta należy do najbardziej zaniedbanych obszarów finansów publicznych i samorządowych.

Pod pojęciem bonu edukacyjnego rozumie się talon (kupon, czek imienny), a więc quasi – papier wartościowy mający charakter finansowy o określonej sile nabywczej, który można zrealizować w dowolnie wybranej instytucji edukacyjnej. Rolę konsumentów mogą pełnić zarówno rodzice uczniów, jak i studenci, którzy będą dokonywali samodzielnych wyborów edukacyjnych. Z ekonomicznego punktu widzenia bony można traktować również jako formę „pieniądza” na rynku usług edukacyjnych. Bony określają uprawnienia do zakupu usługi edukacyjnej, nie stanowią przedmiotu obrotu (kupno – sprzedaż), są dokumentem imiennym i wykluczają możliwość zrzeczenia się ich na cudzą korzyść.

Wprowadzenie bonów edukacyjnych, będących podstawą urzeczywistnienia wolności wyboru szkoły, kursów etc. stanie się tym samym realnym prawem rodziców (uczniów) i studentów do popierania rozwoju edukacji (wszak konkurencyjności jest podstawą dbania o jakość edukacji). Nieregulowany przez urzędników państwowych rynek doprowadzi, w dłuższym okresie do korekty sieci szkolnej, przyczyniając się do zakładania dobrych szkół, o geograficznej lokalizacji odpowiadającej zapotrzebowaniom rodziców.

Konkurencyjności w oświacie sprzyjają dwa rozwiązania: autonomia finansowa szkół i mechanizm finansowania powiązany z liczbą uczniów uczęszczających do szkoły. Obydwa wpływają na rolę dyrektorów szkół, którzy w znacznym stopniu mogą stać się menadżerami placówek edukacyjnych.

W literaturze z zakresu ekonomii można znaleźć opis wielu modeli bonów. Ich wspólnym celem jest: zwiększenie konkurencyjności na rynku edukacyjnym, kwestionowanie roli państwa i skuteczności publicznej administracji w finansowaniu edukacji.

Bony edukacyjne są również instrumentem wspierającym udział w różnych formach kształcenia dzieci z rodzin uboższych. Możliwe są na przykład radykalniejsze formy bonów dla dzieci z rodzin ubogich (eksperyment realizowany w Porto Rico w latach 1991-1993, czy program bonów w Milwaukee stan Wisconsin, USA realizowany od 1990 roku do dnia dzisiejszego, wspierający możliwości korzystania uczniów z rodzin o niskich dochodach ze szkół prywatnych).
Często spotykamy się z pojęciem modelu kompensacyjnego, zwanego także bonem pozytywnego zróżnicowania. Ten rodzaj bonów dotyczyłby uczniów znajdujących się w złej sytuacji socjalnej lub uczniów wymagających większej opieki pedagogicznej czy wychowawczej. Uczniowie ci otrzymywaliby bony o większej wartości. Najprawdopodobniej pojawiłyby się wtedy na rynku szkoły zainteresowane przyjmowaniem dysponentów takiego rodzaju bonu – szkoły wyspecjalizowane, ze szczególnym zapleczem przygotowanych pedagogów.

C.M. Hoxby, przedstawiciel renomowanego instytutu NBER, autor dwóch raportów badawczych pisze o skutkach wprowadzenia bonów edukacyjnych w szkołach publicznych. Podkreśla, że badania empiryczne nie potwierdzają hipotezy o wpływie selekcji w szkołach objętych systemem bonów na wzrost nierówności edukacyjnych, potwierdza zaś to, że wzrost konkurencyjności między szkołami pociąga za sobą wzrost jakości nauczania, wzrost pensji nauczycieli a także i to, że rodzice zaprzestają posyłać dzieci do szkół prywatnych.
Analitycy finansów oświatowych w Polsce są świadomi trudności wynikających z szeregu ograniczeń, między innymi prawnych i organizacyjnych, utrudniających wprowadzenie innowacji mających na celu podniesienie jakości kształcenia.

Początkiem, jak najszybciej podjętych działań powinna być głęboka analiza systemów zarządzania edukacją, które doprowadzą do włączenia rodziców w procesy wychowawcze i pobudzą ich zainteresowanie osiągnięciami intelektualnymi dzieci. Poziom wyższej aktywności rodziców można osiągnąć jedynie wtedy, kiedy będą mieli oni świadomość wpływu na kształt szkolnictwa i kiedy edukacja będzie usługą budowaną na miarę potrzeb rodziców i uczniów, a nie konstrukcją wymyśloną przez urzędników.

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki - dowiedz się więcej.

Akceptuję