Kultura wysoka i codzienna

Kultura buduje wizerunek miasta i generuje przychody. Jest więc to odpowiedzialna działalność, która powinna być źródłem szczególnej troski władz.
Działalność kulturalna w Polsce, w świetle obowiązującego prawa, polega na tworzeniu i upowszechnianiu dóbr kultury. Jest ona regulowana przez wiele ustaw, z których wiodąca jest z 1991 roku o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej. Od 1990 roku duża część zadań kultury została przejęta przez samorząd terytorialny.

Nowoczesna polityka kulturalna miasta powinna objąć cały sektor kultury – zarówno twórców, jak i działające instytucje i podmioty współodpowiedzialne za produkcję i dystrybucję dóbr i usług kulturalnych. Rzadko się spotyka w miastach polskich zintegrowane podejście do tych zagadnień. Władze miejskie nie podejmują wysiłków, aby stworzyć projekt, w którym uczestniczyłyby wszystkie warstwy społeczne miasta.

Każde zadanie, jakie stoi przed samorządem powinno być analizowane w aspekcie potrzeb i możliwości – także i polityka kulturalna.

Przyczyną aktualnego stanu rzeczy jest brak strategii i polityki kulturalnej. Wszystko zdaje się być organizowane poza jakimikolwiek analizami potrzeb miasta i jego możliwościami, zaniedbywane są ludzkie potrzeby i zupełnie niedostrzegana jest ich różnorodność. Nie ma dyskusji społecznej o tym, jak kultura Krakowa powinna wyglądać.

W październiku bieżącego roku Rada Miasta przedstawiła kolejną uchwałę kierunkową, tym razem w sprawie polityki kulturalnej miasta na lata 2009-2010. W niej zobowiązuje się prezydenta do przedstawienia strategii opartej na konkretnych analizach możliwości i diagnozach stanu polityki kulturalnej.

W natłoku problemów związanych z zarządzaniem kulturą niebywale niepokojące zdaje się być bagatelizowanie rzeczy małych. Kultura w Krakowie ma być pisana przez duże K. Ma się ją widzieć i oceniać z najdalszych stron Europy, a może i świata. Kraków i jego wydarzenia opisywane są już w „Die Welt”, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w czasopismach włoskich czy francuskich. I wszystkich to bardzo cieszy. Jesteśmy dumni, że do Krakowa przyjeżdża dużo więcej turystów niż do innych miast europejskich.

Podkreśla się w całej Polsce i to, że w Krakowie odbywają się jedne z największych Targów Książki, które są odwiedzane prze tysiące ludzi szanujących i kochających ksiązki. I nagle, o paradoksie, nikt nie ma ochoty zawracać sobie głowy zjawiskiem znikania w Krakowie bibliotek. Cztery miejskie biblioteki publiczne, wraz ze swoimi filiami korzystają z 68 lokali, z czego 32 należą do kilku spółdzielni mieszkaniowych, 4 są własnością osób prywatnych, a 27 – własnością Gminy Miejskiej Kraków. Pozostałe 5 lokali należy do innych podmiotów, między innymi do stowarzyszeń i fundacji. Sytuacja lokalowa bibliotek jest więc skomplikowana i wymaga perspektywicznego działania. W lokalach spółdzielni znajdują się także domy kultury. I to zapewne następny problem, który już niedługo będzie nękał osoby zarządzające miastem.

Jak widać, prawie połowa lokali bibliotecznych należy do spółdzielni. Już pierwsza z nich wypowiedziała wynajem dwóm bibliotekom. I takie jest święte prawo własności. Trudno mieć pretensje do właściciela lokalu, że rezygnuje z chęci dalszego wynajmowania. Spółdzielnie mieszkaniowe, będące właścicielami lub wieczystymi użytkownikami nieruchomości gruntowych są właścicielami budynków lub ich części. Ramy uprawnień właściciela nieruchomości wyznacza Kodeks Cywilny stwierdzający, że „…właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą.”

Powstaje więc podstawowe pytanie, co stanie się z bibliotekami i z zasobami bibliotecznymi. W chwili obecnej wiadomo, że Zarząd Budynków Komunalnych nie dysponuje wolnymi lokalami, które mogłyby być przeznaczone na lokale biblioteczne.

Problem jest bardzo aktualny. Wypowiedzenia dotyczą już końca roku. I najsmutniejsze jest to, że wszyscy jesteśmy uwiedzieni atrakcyjnością, projektów specjalistów od kultury wysokiej, o których już pisała prasa niemiecka, francuska i włoska i zapewne jeszcze napisze, a problem bibliotek wywołuje zniecierpliwienie i bezradność. I nikt, pomimo zgłaszanych prezydentowi interpelacji, nie zamierza podjąć negocjacji z zarządami spółdzielni.

Jakież to sceny można sobie wyobrazić, kiedy przyjdzie czas opuszczenia lokali: transport książek z bibliotek na wysypisko śmieci? W mieście, w który mówi się o festiwalu literatury, gdzie słyszy się muzykę, organizuje wystawy, gdzie wciąż studiują studenci bibliotekoznawstwa, zabraknie bibliotek. Jeśli zabierze się je na koniec miasta, wywiezie poza osiedla, na których były do tej pory, to kto na tym straci? Może ci, którzy potem nie pójdą wesprzeć swoją osobą festiwalu literatury. Właściwie przywoływanie tutaj jakichkolwiek argumentów zdaje się być żenujące, dalsze przekonywanie o tym, że kultura to nie tylko fanfary, nagrody, turyści – ale także i biblioteczne książki nie ma sensu. Likwidacja bibliotek będzie zawsze w historii cywilizacji postrzegana jak barbarzyństwo. Czekamy więc niecierpliwie na wyniki negocjacji i decyzje pana prezydenta.

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki - dowiedz się więcej.

Akceptuję