Nie straszcie liberalizmem.

Osobiście obdarzam posła Ryszarda Terleckiego sympatią, która powstała w trakcie naszego wspólnego udziału w pracach Rady Miasta Krakowa. Byliśmy obydwoje radnymi i, jak pamiętam, ówczesny radny Terlecki wyróżniał się zdecydowanym dystansem wobec spraw rozpatrywanych na sesjach i imponował nam wszystkim spokojem. Toteż zdziwił mnie tekst pana posła Terleckiego napisany z ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Zdziwiło mnie także i to, że rozmawiałam z Ryszardem Terleckim na temat niezbędnych zmian w edukacji i w zasadzie zgadzaliśmy się obydwoje z tym, że sytuacja jest trudna i koniecznie należy zacząć wprowadzać zmiany. Okazuje się jednak, że prawdą jest stwierdzenie, że miejsce siedzenia jest podstawą zmian poglądów. No cóż, tak bywa.

Tekst pana posła jest po pierwsze nieelegancki, atakujący i to za pomocą pomówień wiceprezydenta Krakowa, po drugie atakuje z dużym impetem PO (i trudno musi się dziwić, wszak jest w partii PIS), a w tym przede wszystkim liberalizm – obwiniając go o wszystko. I temu elementowi krytyki posła chciałabym się szczególnie przyjrzeć. Analiza może będzie i interesująca, ponieważ trudno posła będącego profesorem historii podejrzewać o ignorancję. Pojęcie „liberalizm” w jego tekście brzmi, jak pojęcie najgorsze z możliwych. Można się byłoby obawiać, że mniej groźnie zabrzmiałoby obwinianie o wszelkie plagi „komunizmu”. Wrogiem społecznym stał się ostatnio „liberalizm”. To on jest powodem wszelkiego zła.

Niektóre argumenty posła brzmią złowieszczo. A do tego są, z dużym znawstwem rzeczy, wykorzystywane w sposób populistyczny. Poseł napisał „A na czym najłatwiej oszczędzać?[..] na oświacie, bo nauczyciele nie odważą się protestować, a rodzicom łatwo wmówić, że szkoła zamiast uczyć na dobrym (czyli kosztownym) poziomie ma być „przyjazna” dla dzieci i młodzieży, którym wykształcenie i tak nie będzie do niczego potrzebne”. Wydaje się, że pan poseł wykonał zbyt daleko idące uproszczenia..

Po pierwsze nauczyciele już strajkowali i zapewne to by uczynili, gdyby zaszła taka potrzeba, po drugie pan poseł doskonale wie, że nie jest prawdą, że to co drogie jest najlepsze, albo że coś musi być drogie, aby było dobre. W krakowskiej edukacji (i nie tylko w krakowskiej) okazuje się, że najdroższe szkoły dość często mają kiepskie wyniki nauczania i niezbyt imponujące EWD (edukacyjną wartość dodaną –  dość istotny wskaźnik przy ocenianiu działalności szkoły).

Poseł, jak zresztą cała partia posła straszy ludzi liberalizmem. W Polsce już podczas kampanii wyborczych w 1991 i 1993 roku było to pojęcie stosowane jako epitet. Z czasem liberalizm przestał być ekstrawagancją czy, jak pisał Stefan Kisielewski „wariactwem”. W wielu środowiskach uchodził za dowód normalności, ba, nawet europejskości, nowoczesności i przede wszystkim znaczącej przeciwwagi dla odchodzącego socjalizmu. Była to zapowiedź nowego społeczeństwa.

Dla wielu ludzi przełom 1989 roku nie był niczym innym, niż historycznym zwycięstwem liberalizmu nad socjalizmem. Liberalizm stał się niemal z dnia na dzień ważnym czynnikiem polskiego życia politycznego. Propagowana była nowa i odległa od socjalizmu koncepcja człowieka: w wysokim stopniu podkreślająca jego indywidualizm. Zło komunizmu polegało i na tym, że pozbawiało ludzi praw, że czyniło ich przedmiotem manipulacji. Wtedy to potrzeba indywidualnej tożsamości była podkreślana dużo mocniej, niż potrzeby materialne. Szczególny charakter indywidualizmu objawił się także i w tym, że przeciwstawił temu, co prywatne- to co jest publiczne. Przecież to komunizm powiększył kosztem prywatnego – to, co upaństwowione; sfera prywatna uległa likwidacji na skutek wyłączenia z niej prawie całego życia gospodarczego, ograniczenia stowarzyszenia się, przejęcia przez państwo wielu funkcji rodziny itd.

U klasyka liberalizmu ekonomicznego – Adama Smitha, problemy własności nie znajdują się na pierwszym planie, są one pochodną rozważań dotyczących pracy, swobody działalności gospodarczej, wolnego rynku. Własność prywatna jest potrzebna, aby wolnokonkurencyjny rynek mógł działać, co trudno sobie wyobrazić bez „zdrowego egoizmu” związanego z pomnażaniem dóbr, nie oznacza to jednakże automatycznego sprzeciwu wobec innych form własności. Można uznać, że Smithowi bardziej chodziło o wyrażenie większej efektywności własności prywatnej i związanych z tą instytucją przeżyć psychicznych.

Mirosław Dzielski, propagator nowoczesnego liberalizmu, pisał, że wrogiem wolności człowieka nie jest policja, ale obyczaje oparte na socjalistycznej świadomości społecznej. I w dalszym ciągu, jak widać, socjalistyczna świadomość ma się w naszym społeczeństwie bardzo dobrze. Dobre, a nawet najlepsze jest to, co jest państwowe. Jeśli, nie daj Boże, stanie się prywatne utraci jakość, stanie się złe.

Dlatego poseł Terlecki pisze, że „liberałowie mają sposób na oszczędności: sprzedać wszystko, co się da sprzedać”. A dalej, że samorządy dostają na te, czy inne zadania za mało pieniędzy. Widać bezradność takiego stwierdzenia. Zmienić form własności nie powinno się, a jeśli jest tak, jak jest – to pieniędzy za mało. Gmina zobligowana jest do zapewnienia edukacji publicznej, a więc bezpłatnej każdemu dziecku w określonym wieku. Rodem ze starej, socjalistycznej świadomości jest zapis mówiący o konieczności prowadzenia przez gminę szkół. Dobrze, że nie ma zapisów nakazujących gminie prowadzenia hoteli, zakładów pogrzebowych, domów towarowych.

Miasto ma prawidłowo funkcjonować i to przede wszystkim powinno interesować zarządzających. W edukacji najważniejsza powinna być jakość kształcenia, a nie formy własności szkół. Zresztą bardzo często placówki edukacyjne, będące własnością państwa stają się atrakcyjniejsze (i tańsze) wtedy, kiedy zmienia się organ prowadzący. Kiedy szkoły są prowadzone przez fundacje i stowarzyszenia przestaje funkcjonować w nich Karta nauczyciela, a tym samym wynagrodzenia nauczycieli przestają być regulowane przez zewnętrzne przepisy.

Zarządzanie w ogóle nie jest procesem łatwym i przyjemnym, niekiedy wymaga szybkich i nie zawsze dobrych dla ogółu decyzji. Ci, którzy zarządzają powinni mieć przede wszystkim świadomość konsekwencji swoich działań, nawet daleko odsuniętych w czasie. Na świecie tworzone są procedury, które pozwalają państwom, miastom czy też firmom podejmować specyficzne działania w sytuacjach trudnych. W USA czy w Wielkiej Brytanii podejmowane są strategie wspomagające wychodzenie z kryzysów.

Okazuje się jednak, że ludziom, bez względu na ich miejsce w świecie, trudno uwierzyć, że powinni z wielu rzeczy zrezygnować, ponieważ pojawiła się sytuacja wymagająca wyrzeczeń. Żyjemy w czasie przepełnionym roszczeniami ludzi, którzy chcą mieć zapewnione wszystko, a niekoniecznie chcą brać udział w oszczędzaniu. Istnieją przeciwstawiające się sobie grupy: jedni mówią: to im zabierzcie, a nam dajcie, inni mówią to samo patrząc w przeciwnym kierunku. Być może jest i tak dlatego, że mieszkańcy otrzymują sprzeczne informacje: prezydent i urzędnicy miasta mówią: jest dobrze; Rada Miasta ogłasza stan zagrożenia finansów. Tak więc brak jednakowo brzmiącego komunikatu powoduje, że ludzie nie wierzą, w to co słyszą. Przestajemy więc wszyscy myśleć racjonalnie.

Wydaje nam się, że kiedy zamkniemy oczy, rzeczywistość się nie zmieni. I nic się nie stanie, kiedy opowiemy się w obronie tego, „jak jest”. Niech będzie, jak jest. Toteż nie decydujemy się na zmniejszanie ilości festiwali, czy nawet ich skrócenia, nie chcemy likwidować szkół, w których praktycznie prawie nie ma dzieci, nie wstrzymujemy inwestycji, które nie są niezbędne dla funkcjonowania miasta i wciąż jesteśmy przekonani, że będzie dobrze.

Teoretycy ekonomii wymyślili strategię „zarządzanie przez kryzysy”, która pozwala na oswojenie się z myślą, że może on nastąpić w każdej chwili i wcale nie musi oznaczać ostatecznego upadku czy plajty. U podstaw tej metody leży założenie, że każdy kryzys wyprzedza późniejszą zmianę organizacji. Kryzys jest przeciwstawieniem stagnacji i może nawet pomóc w rozwoju. Podczas kryzysu czasem rodzi się konflikt między tym, co pilne, a tym, co ważne. Złagodzenie konsekwencji jego wystąpienia może więc mieć miejsce jedynie wtedy, kiedy wszyscy, a więc i zarządzający miastem i jego mieszkańcy podejdziemy do sprawy ze zrozumieniem i odpowiedzialnością. Kiedy więc w tej chwili zdecydujemy się na podjęcie trudnych decyzji, w przyszłości mogą one zaowocować bardzo dobrymi rozstrzygnięciami.

Przykładem może być edukacja: kiedy teraz zamkniemy szkoły, które się wyludniają i przeznaczymy pieniądze na inne, cieszące się bardzo dużym zainteresowaniem rodziców i uczniów – wtedy wzrośnie poziom wyposażenia szkół dobrych i popularnych. Szkoły będą miały świetne pracownie, uczniowie dostęp do komputerów, najnowocześniejszych programów komputerowych itd. Ich edukacja zbliży się do poziomu najbardziej renomowanych szkół zachodnioeuropejskich. Matura międzynarodowa będzie nie w paru, ale w większości szkół ogólnokształcących.

Kosztem słabych i wyludniających się szkół – wzrośnie poziom lepszych, które się będą rozwijały. Kiedy zaś większość z nich zostanie prowadzona przez podmioty inne, niż gmina – zaczną ze sobą konkurować, także i jakością usług. Konkurencja jest dobra, wystarczy przypomnieć sobie Polskę przed rokiem 1989, który otworzył przed nami nowe możliwości oparte także na powrocie do własności prywatnej i na wolnym rynku.

Niestety, wydaje się, że wciąż jest za dużo socjalizmu w naszej gospodarce i naszym myśleniu. Nieustająco wloką się za nami widma epoki minionej. Skok w nową rzeczywistość został zatrzymany i szkoda. Jan Krzysztof Bielecki w 1991 roku powiedział „Liberalizm polega na tym, że się wierzy, że kiedyś w Polsce będzie liberalizm.” Ja wierzę, mam nadzieję, że pan Bielecki także. Za mało się mówi o tym, jaką szansą jest on dla Polski, a straszenie liberalizmem jest nawoływaniem do epoki minionej, a o to posła Terleckiego zaprawdę nie podejrzewam.

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki - dowiedz się więcej.

Akceptuję