Seksmisja w edukacji. Listę szkół dostały tylko radne
Gazeta Krakowska
Temat poważny, dla wielu wręcz dramatyczny: od tygodni mówi się w mieście o liście szkół do zamknięcia. Na razie jednak nikt nic nie wie, nikt listy nie widział. To znaczy – prawie nikt. Dostęp do niej ma tylko wąskie grono… pań radnych…
Ale po kolei. Minął tydzień od podpisania porozumienia o współpracy pomiędzy Platformą Obywatelską a prezydentem miasta Jackiem Majchrowskim. Na jego mocy PO jako pierwsza ma dowiadywać się o prezydenckich planach i opiniować je, zanim zostaną publicznie ogłoszone. W ten sposób w ręce radnych Platformy w ubiegłym tygodniu trafiła lista szkół, które Kraków planuje zlikwidować w przyszłym roku. W szkołach strach, bo po mieście krąży już plotka, że magistrat chce ich zamknąć 25. Boją się nauczyciele, boją się rodzice, bo nie wiadomo, na kogo padanie.
Faceci chlapią językiem
Nie pierwszy raz w Krakowie planuje się zamykanie szkół. Wcześniej, gdy tylko „czarna lista” z ich numerami dostawała się w ręce radnych, na drugi dzień znali ją wszyscy w mieście. I nauczyciele mogli zakładać komitety protestacyjne, mobilizować uczniów i rodziców, szyć transparenty.
Tym razem jest jednak inaczej. Mija dziewiąty dzień od przekazania listy Platformie i ta nigdzie nie wypłynęła (przynajmniej do wczoraj wieczorem)! Jak to możliwe? Aż mi się nie chce wierzyć. Wypytuję więc tu i ówdzie, aż wreszcie słyszę wyjaśnienie: otóż listę szkół znają w PO wyłącznie kobiety! Jak to?
– Faceci chlapią językiem na lewo i prawo. Jakby tę listę znali, znałby ją cały Kraków – zdradza jedna z platformianych radnych. I wyjaśnia, że panie pochylają się teraz nad listą, analizują. Być może po tych analizach część szkół z listy wypadnie. Po co więc ludzi denerwować na zapas? Albo po co magistrackim urzędnikom fundować nieprzychylne (delikatnie rzecz ujmując) krzyki pod magistratem?
Miała przekazać, nie przekazała
Odpowiedzialna za oświatę w mieście wiceprezydent Anna Okońska-Walkowicz mówiła niedawno „Gazecie”, że w związku z zamykaniem szkół chce uniknąć niepotrzebnych burz, jakie w ubiegłym roku przetoczyły się w związku z tym przez miasto. I jak się wydaje, dopięła swego – tajemnica pozostaje tajemnicą. I to dzięki czemu? Dzięki solidarności jajników.
Nie mogę się oprzeć, żeby nie zadzwonić do panów z PO i spytać o „czarną listę”. Zaczynam od najważniejszego – szefa klubu Grzegorza Stawowego. Mówi, że listy nie widział i że Marta Patena (przewodnicząca miejskiej komisji edukacji) miała mu ją przekazać. Ale do tej pory nie przekazała… Dzwonię do radnych z komisji edukacji. Też listy nie widzieli! Sławomir Ptaszkiewicz przypomina sobie, że w tej sprawie było „spotkanie na szczycie” z wiceprezydent, ale brały w nim udział same kobiety. – Koleżanki ładnie nas podsumowały. Choć trzeba przyznać, że nie całkiem bez przyczyny. Mam paru kolegów, którzy przejawiają tendencje do chlapania jęzorem – wzdycha. No cóż, wiemy coś o tym…
Kto jest większym gadułą?
Czy jednak rzeczywiście mężczyźni są większymi gadułami niż kobiety? Psycholog społeczny prof. Zbigniew Nęcki przestrzega przed wyciąganiem na podstawie tej historii takiego wniosku. Według niego nie chodzi tu o umiejętność zachowania dyskrecji, lecz o coś zupełnie innego. O co? O temat edukacyjny, który kobietom jest znacznie bliższy niż mężczyznom. Potrafią zrozumieć dramat zwalnianej nauczycielki i żal rodzica, którego dziecku likwidują szkołę. Chcą im oszczędzić niepotrzebnych nerwów. Dlatego potrafią też lojalnie milczeć, zanim zapadną konkretne decyzje. W tym wypadku interes społeczny jest dla nich ważniejszy niż chęć przypodobania się mediom poprzez sprzedanie gorącego tematu.
– Facetom edukacyjny temat nie jest aż tak bliski, więc niejeden pewnie chętnie poleciałby z listą do dziennikarza. Rzecz w tym, że nie ma z czym przylecieć – mówi prof. Nęcki.
W końcu jednak panie będą musiały skapitulować i pokazać klubowym kolegom listę. Przecież i oni mają prawo wyrazić swoją opinię. Niewykluczone, że przed ogłoszeniem jej światu też będą chcieli w niej pomieszać. Pytanie, czy w trakcie grzebania w końcu coś wypłynie? Panie z Platformy już zastanawiają się, czy na czas takiej dyskusji nie należałoby zabrać klubowym kolegom komórek. Jak kardynałom podczas konklawe!