Wychowujemy kulturalnych analfabetów? Szkoły winią system
Gazeta Krakowska
170 krakowskich szkół dostało zaproszenia na organizowane przez Capellę Cracoviensis koncerty dla uczniów. Nie skorzystała żadna. Nauczyciele nie chcą tracić godzin lekcyjnych na wyjścia z dziećmi do filharmonii, teatrów, muzeów…
Wtorek 13 listopada, godz. 11. W auli Błogosławionego Jakuba przy kościele Franciszkanów w Krakowie odbywa się próba otwarta legendarnego londyńskiego dyrygenta Andrew Parrota.
Na sali siedzą starsze osoby, niektóre podpierają się laskami. Siedzą też turyści. Wszyscy przyszli tu w ramach organizowanych przez Capellę Cracoviensis cotygodniowych koncertów dla juniorów i seniorów. Sęk w tym, że juniorów na koncertach brak.
W marcu tego roku krakowska radna Małgorzata Jantos zaapelowała, by muzycy utrzymywanych przez miasto orkiestr rozpoczęli współpracę z krakowskimi szkołami. Powołała się na przykład słynnej London Symphony Orchestra, której członkowie mają w swoich kontraktach prowadzenie lekcji dla uczniów. Sir Colin Davis, dyrygent londyńskiej orkiestry, wyjaśnia: – Jeśli nie będziemy tego robić, za dwadzieścia lat spadnie nam liczba słuchaczy.
Muzyka na łopatkach
W Polsce zagrożenie to jest znacznie bardziej realne niż w Anglii, ponieważ edukacja muzyczna uczniów leży na obu łopatkach. Lekcje muzyki zostały zepchnięte na margines w 2002 roku. Przestały być obowiązkowe na każdym etapie kształcenia. W podstawówce to dyrektor szkoły decydował, czy uczniowie będą się jej uczyć tylko przez rok, czy przez dwa (zamiast plastyki), a w gimnazjum miał prawo w ogóle zrezygnować z muzyki na rzecz plastyki. W liceach nie było już ani muzyki, ani plastyki. Była za to wiedza o kulturze. Nauczyciele, w zależności od wyborów dyrekcji, zaczęli się przekwalifikowywać. Muzycy na plastyków, plastycy na muzyków, kulturoznawcy na muzyków…
Obowiązująca obecnie nowa podstawa programowa muzykę traktuje już mniej po macoszemu, ale ciągle jest jej mało. W podstawówkach jedna godzina przez dwa lata, w gimnazjach jedna przez trzy lata. W liceach muzyki nadal nie ma.
170 szkół. Nie skorzystała żadna
Dlatego Jan Tomasz Adamus, dyrektor Capelli Cracoviensis, postanowił zareagować na apel radnej Jantos. We wrześniu Capella ruszyła z cyklem „Matinée – koncerty dla juniorów i seniorów”. Każdy kosztuje symboliczne 5 zł. – Po to, żeby dzieci wiedziały, że jak się idzie na koncert, trzeba kupić bilet – tłumaczy dyrektor.
Jeszcze w sierpniu informacje o koncertach dla juniorów dotarły drogą mailową do 170 krakowskich szkół. Ich dyrektorzy dostali też imienne listy pocztą. Potem pracownicy Capelli dzwonili do nich i uprzejmie zapraszali do skorzystania z oferty. Nie skorzystał nikt. Uczniów ominęły koncerty muzyki Mozarta, Bacha, Haydna…
– To jest żenujące – podsumowuje radna Jantos. I znów pisze interpelację do prezydenta Jacka Majchrowskiego, w której czytamy: „Dlaczego w Londynie nauczycielom zależy na budowaniu kultury muzycznej, a polskim, krakowskim – nie? Gdzieś musi istnieć przyczyna. Uprzejmie proszę o wyjaśnienie niniejszej sytuacji. Z czego wynika?”.
Capella Cracoviensis poproszona przez magistrat o wyjaśnienia napisała: „Obecnie nacisk na rozliczanie szkoły ze ścisłej realizacji przyjętego programu nauczania jest tak duży, że nauczyciele wzbraniają się przed poświęceniem jakiejkolwiek godziny w czasie lekcyjnym na zajęcia inne, niż przewidziane w programie”. Magdalena Warejko, wicedyrektorka Capelli Cracoviensis, opowiada, że podczas telefonicznych rozmów z dyrektorami szkół ten właśnie argument słyszała najczęściej. Niektórzy obiecywali, że się zastanowią, inni mówili, że początek roku to za wcześnie myśleć o koncertach dla uczniów…