Zarządzanie miastem w kryzysie

Od czasów Adama Smitha wszystkie próby zrozumienia gospodarki opierały się na założeniu, że każdy z nas jest zwierzęciem ekonomicznym, racjonalnym i działającym w swoim dobrze pojętym interesie. Kryzys finansowy w świecie po raz kolejny pokazał, że to tylko część prawdy.

Poszukując dróg wyjścia z recesji, politycy, naukowcy, a nawet finansiści i bankierzy coraz częściej sięgają do najnowszych zdobyczy ekonomii behawioralnej, która bada jak bardzo i dlaczego nasze decyzje są mało racjonalne, a coraz bardziej dziwaczne i niezrozumiałe. Przestaliśmy wierzyć w kryzys. Wciąż nam się wydaje, że to jedynie media czy politycy nas straszą. Jednak jest tak, że jeśli nie zdecydujemy się na racjonalne zarządzanie tym, co teraz mamy – konsekwencje tak, czy inaczej nas dopadną i wtedy dopiero okaże się, że byli tacy, którzy mówili, że był czas, kiedy należało zacząć przyglądać się wydatkom.

Zarządzanie w ogóle nie jest procesem łatwym i przyjemnym, niekiedy wymaga szybkich i nie zawsze dobrych dla ogółu decyzji. Ci, którzy zarządzają powinni mieć przede wszystkim świadomość konsekwencji swoich działań, nawet daleko odsuniętych w czasie. Na świecie tworzone są procedury, które pozwalają państwom, miastom czy też firmom podejmować specyficzne działania w sytuacjach trudnych. W USA czy w Wielkiej Brytanii podejmowane są strategie pomagające wyjść z kryzysów.

Okazuje się jednak, że ludziom, bez względu na ich miejsce w świecie, trudno uwierzyć, że powinni z wielu rzeczy zrezygnować, ponieważ pojawiła się sytuacja wymagająca wyrzeczeń. Żyjemy w czasie przepełnionym roszczeniami ludzi, którzy chcą mieć zapewnione wszystko, a niekoniecznie chcą brać udział w oszczędzaniu. Istnieją przeciwstawiające się sobie grupy: jedni mówią: to im zabierzcie, a nam dajcie, inni mówią to samo patrząc w przeciwnym kierunku. Być może jest i tak dlatego, że mieszkańcy otrzymują sprzeczne informacje: prezydent i urzędnicy miasta mówią: jest dobrze; Rada Miasta ogłasza stan zagrożenia finansów.

Tak więc brak jednakowo brzmiącego komunikatu powoduje, że ludzie nie wierzą, w to co słyszą. Przestajemy więc wszyscy myśleć racjonalnie. Wydaje nam się, że kiedy zamkniemy oczy, rzeczywistość się nie zmieni. I nic się nie stanie, kiedy opowiemy się w obronie tego, „jak jest”. Niech będzie, jak jest. Toteż nie decydujemy się na zmniejszanie ilości festiwali, czy nawet ich skrócenia, nie chcemy likwidować szkół, w których praktycznie prawie nie ma dzieci, nie wstrzymujemy inwestycji, które nie są niezbędne dla funkcjonowania miasta i wciąż jesteśmy przekonani, że będzie dobrze.

Teoretycy ekonomii wymyślili strategię „zarządzanie przez kryzysy”, która pozwala na oswojenie się z myślą, że może on nastąpić w każdej chwili i wcale nie musi oznaczać ostatecznego upadku czy plajty. U podstaw tej metody leży założenie, że każdy kryzys wyprzedza późniejszą zmianę organizacji. Kryzys jest przeciwstawieniem stagnacji i może nawet pomóc w rozwoju. Podczas kryzysu czasem rodzi się konflikt między tym, co pilne, a tym, co ważne. Złagodzenie konsekwencji jego wystąpienia może więc mieć miejsce jedynie wtedy, kiedy wszyscy, a więc i zarządzający miastem i jego mieszkańcy podejdziemy do sprawy ze zrozumieniem i odpowiedzialnością. Stanisław Wyspiański pisał: „tak by się nam serce miało do ogromnych, wielkich rzeczy (…) a tu pospolitość skrzeczy.”

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki - dowiedz się więcej.

Akceptuję